Słowo
Buddy było powiedziane dawno, ale trafiało do serca, które zawsze
jest teraźniejsze. Czemu więc go nie słyszysz? Bo nie chcesz
słyszeć tego, co w słowie jest zawsze teraźniejsze. Ale po cóż
szukać słowa w tym dawnym? Spójrz na niebo i podmuch wiatru, on
śpiewa miłość. Szelest liści, szum wody, promienie słońca i
niezliczone mnóstwo cudów przyrody. Wszystkie one szepczą cicho
słowo miłość. Wsłuchaj się w nie. Nie trzeba do tego żadnych
dawnych ksiąg, nie trzeba znajomości żadnych odległych języków,
nie trzeba poznawać żadnych dziwnych obyczajów. Jedno słowo
zawsze teraźniejsze, szumiące w otchłaniach, między słowami.
Myślisz o słowie, które doszło twych uszu, ale nie weszło
jeszcze do serca. Myślisz o nim i chciałbyś udzielić go innym,
ale tego się nie da, jeśli nie mieszka ono w twym sercu. Wprowadź
je więc do serca, ale zachowaj żywe. Nie zamykaj go w sztywne i
skostniałe ramy słów. Do niego nie ma mapy. Owszem, pisano do
niego mapy, ale to nie jest nic pewnego. Są one jak majaczenie
starca, w którym nie wiadomo, która część jest prawdą, a która
kłamstwem. Czy możesz pokazać palcem niebo? Pokazuj, ale droga
nieba jest nie do przewidzenia. Niebo nie ma punktów oparcia, a więc
nie nakładaj ich na nie. Nie potrzeba liter i ksiąg. Niebo jest
jasne samo przez się. Litery i księgi to tylko obłoki, co niebo
przesłaniają. Gdy znajdziesz już słowo miłość i przyjmiesz je
do swego serca, rozświecisz się i zabrzmisz, a inni zobaczą i
usłyszą. Ślepi będą widzieć, a głusi słyszeć. Tego księgi
nigdy nie będą mogły, bo słowo miłość spoczywa między
księgami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz